Wcześniak

wczesniakSłowo „wcześniak” budzi strach wśród rodziców. Niepotrzebnie – współczesna medycyna potrafi skutecznie pomóc takim maluchom.

Dziecko, które przyjdzie na świat przed 37. tygodniem ciąży, niezależnie od swojej masy urodzeniowej, nazywa się wcześniakiem, w wielu krajach, gdzie szpitale są bogato wyposażone w sprzęt dla dzieci urodzonych przedwcześnie, udaje się utrzymać przy życiu nawet maluchy urodzone w 23. tygodniu ciąży.

W Polsce ta granica usytuowana jest nieco wyżej – szansę mają noworodki z 24.-25. tygodnia trwania ciąży, ale udaje się uratować nawet takie, których masa ciała ledwie przekracza pół kilograma (czyli tyle, co duża pierś kurczaka). Choć oczywiście dzieci te mają bardzo niedojrzały organizm i nie mogą żyć poza inkubatorem, później rozwijają się szybciej i wcale nie różnią się od maluszków urodzonych o czasie.

Rodzice wcześniaka muszą jednak być przygotowani na to,
że ich maleństwo zostanie w szpitalu – nawet przez kilka miesięcy, a w skrajnych przypadkach i przez pół roku.
A i później, po powrocie do domu, malca czekają częste wizyty w specjalistycznych gabinetach lekarskich i liczne kontrole. Na przykład wzroku i słuchu, bo na uszkodzenia tych narządów dzieci urodzone przedwcześnie są narażone szczególnie.

Zaraz po urodzeniu wcześniak trafia do inkubatora, który jest „mechaniczną macicą”: panuje w nim temperatura zbliżona do tej, jaka jest w brzuszku mamy. Dzidziuś często wymaga wsparcia oddechu (respiratora), musi też być podłączony do urządzeń kontrolujących pracę serca i ciśnienie krwi. Zadaniem tych aparatów jest monitorowanie stanu malca, aby zapobiec zaburzeniom krążenia.
Początkowo mogą pojawić się kłopoty z odżywianiem maleństwa – najmniejsze wcześniaki karmione są dożylnie, za pomocą specjalnej pompki, która podaje mieszankę białek, cukrów i tłuszczy, aby maluszek mógł otrzymywać wszystko, co jest mu niezbędne do rozwoju. Bardzo ważne jest w tym czasie zachowanie absolutnej sterylności – wcześniaki bardziej niż inne dzieci narażone są bowiem na wszelkie zakażenia i choroby.

Największym problemem u wcześniaków może być ich niezdolność do samodzielnego oddychania: niedojrzałe płuca zawierają zbyt mało surfaktantu – substancji, która sprawia, że pęcherzyki płucne podczas wydechu nie zapadają się i nie sklejają. U zdrowych dzieci jej poziom jest wystarczający dopiero ok. 35. tygodnia życia. Malcom z niedoborem surfaktantu trzeba go podawać przez specjalną rurkę, wprowadzoną bezpośrednio do układu oddechowego. Podanie substancji nie tylko pomaga przezwyciężyć zaburzenia oddychania, ale i zapobiega innym powikłaniom np. neurologicznym.

Może się, niestety, zdarzyć, że maleństwa najdłużej wentylowane w ten sposób cierpią na tzw. przewlekłą chorobę płucną. Jednak współczesna medycyna dysponuje wieloma lekami, które pomagają dzieciom przezwyciężyć i ten problem. Oczywiście, trzeba się liczyć z tym, że maluchy, których płuca byty niedojrzałe w momencie przyjścia na świat, w późniejszym życiu mogą być podatne na stany zapalne oskrzeli, duszność podczas infekcji oraz – w skrajnych przypadkach
– astmę oskrzelową. Dlatego rodzice powinni być szczególnie czujni i regularnie chodzić z dziećmi na wizyty kontrolne.